Słuchanie tej płyty mogłoby być właściwie zaleceniem terapeutycznym. Koi, uspokaja, napełnia pewnością, że wszystko jest dobrze i że nic nie trzeba. Choć nie jest o niczym, choć nie jest wesoła, zdaje się przekazywać pewien rodzaj światła, które pozwala poczuć się szczęśliwym.
„Age of Apathy” w całości wyśpiewana jest niemal szeptem, niby mocno, niby zdecydowanie, niby efektownie, a jednak ma się takie wrażenie, jakby Aoife O’Donovan szeptała nam to do ucha, jakby stała tuż obok, jakby śpiewała tylko dla mnie. Ten intymny klimat jeszcze mocniej podkreśla krystalicznie czysty dźwięk, każdy z dźwięków, których nie jest dużo, ale przez to jeszcze więcej znaczą. Aoife O’Donovan zadziwiająco łatwo wprowadza w stan zasłuchania – muzyką, swoim głosem, słowami, z których układa piękne, poetyckie opowieści – już pierwszym refrenem:
apples and oranges don’t make lemonade
but you press and you squeeze anyway
when life gives you gin, you make something
i will do anything you say
and if you told me to jump i’d climb to the top of the CN tower today
watch me fly away
Nawiązanie do tytułowej apatii nie jest oczywiste. Jest to raczej płyta pełna życia, uroczo prosta, a jednocześnie zaskakująca, pięknie melodyjna. Uzdrawiająca. Należy słuchać, tańczyć i się nie przejmować.
Zobacz również:
„Phoenix” Aoife O’Donovan