Na „A New Nature” Esben and the Witch nie ma absolutnie nic atrakcyjnego. Nic. Żadnych nowych brzmień, innowacyjnych dźwięków, zmyślnych efektów, oryginalnych fraz czy wirtuozerskich popisów. Dlatego taka płyta powinna w ogóle nie powstać, nie w 2014 roku, kiedy słuchacz skupia uwagę na 30 sekund i jeśli w tym czasie nie usłyszy nic nowego, wyłącza płytę. Na zawsze. A Esben and the Witch do tego zrobili jeszcze taką głupotę, że pierwszą piosenką na płycie uczynili jedną z najdłuższych, dziesięciominutową „Press Heavenwards!”, w której przez prawie dwie (bardzo długie) minuty nic się nie dzieje. Zupełnie jakby celowo pozbawiali siebie wszystkich szans na sukces w starciu z bezlitosnym światem marketingu. Jakby nagrywając taką płytę, w takiej formie, stawiali sobie wyzwanie: „czy można przy użyciu niewielkiej ilości instrumentów skomponować długie piosenki, których ludzie będą chcieli słuchać?”, albo: „czy można sprzedać płytę stworzoną wbrew zasadom marketingu?” Odpowiedzi na te pytania tworzycie Wy, więc nie przytoczę tu żadnych wyników tego wyzwania.
Dla mnie ważniejsze jest to, że wbrew pozorom jest to bardzo przemyślana i dobrze skomponowana płyta, którą można opowiedzieć. Taki przykład muzyki fabularnej, tworzonej przez wstępy, opisy, dialogi i punkty zwrotne. Gdyby przestawić kolejność chociaż jednej piosenki, efekt nie byłby tak perfekcyjny, tak wciągający, poruszający, wymowny. Te długie dwie minuty na początku są podstawą, na której tworzy się i rozwija cała historia. Jest to opowieść o niepokoju, o zbliżającym się czymś strasznym, o rosnącej panice, o możliwej rozpaczy, w której gubi się rytm i rozprzestrzenia się chaos. Każdy instrument zdaje się brzmieć oddzielnie, wokal zdaje się przeszkadzać muzyce, nie ma melodii. Słychać dziwne, rozproszone fragmenty piosenek, które ledwo do siebie pasują. Tak jest mniej więcej przez dwadzieścia minut, aż do trąbki w „The Jungle”, która kładzie kres chaosowi i łączy te wszystkie fragmenty w melodyjną całość. Jest jak capstrzyk, kończący niepokój, usypiający zamęt, zapowiadający harmonię.
Esben and the Witch świetnie opowiadają, a istotnej wyrazistości ich stylowi nadaje wokal Rachel Davies, która śpiewa z taką teatralną manierą wyraźnej artykulacji. Jest w tym pewna spektakularność i nie bez znaczenia jest aspekt wizualny, zawierający się w tym słowie. Spektakularna muzyka ma w sobie obietnicę widowiska, czyli niezwykłego koncertu. A co ważne i wspaniałe – ta obietnica może się spełnić już bardzo niedługo, gdyż 1 maja Esben and the Witch zagrają koncert w Polsce i to nie w byle jakich okolicznościach. Będą bowiem gościć na Asymmetry Festival we Wrocławiu, wydarzeniu, które w ciągu trzech dni (1-3 maja) zaprezentuje kilkadziesiąt godzin niecodziennej muzyki. Klub Firlej, Grabiszyńska 56 – warto zapamiętać ten adres, żeby dobrze trafić. Ewentualnie można też pójść na Włodkowica 5, do Klubokawiarni Mleczarnia, tam też w tych dniach wiele się wydarzy, tutaj piszą co: http://asymmetryfestival.pl
.
lubie taka muzyke ona mnie odpreza 😛 mi sie tam podoba
zapraszam do mnie http://hopeinmusichim.blogspot.com/
Może Ci się spodoba: https://www.youtube.com/watch?v=6EQGKh8YqX8
Polecam.
Bardzo mi się podoba.