Gdybym miała określić ją jednym zdaniem, powiedziałabym, że „Beamo”, nowa płyta Leszka Możdżera, Larsa Danielssona i Zohara Fresco, jest o wnętrzu i zawartości. Coś tam nieprzerwanie grzęźnie w strukturach. Jak drogocenne przedmioty ukryte w pudełku oznaczonym nalepką „fragile”.
Te struktury są zachwycające (to nie jest byle jakie pudełko), skonstruowane z rytmu i powtarzanych motywów – znajomych, znanych z radiowych hitów („Enjoy the Silence”), przypominających coś z filmowego kryminału („Ambio Bluette”); ale też zabawnych („Appropinquate”). Same w sobie są dziełem, choć ich solidność, precyzja wykonania, detale dają się poznać lepiej przez pryzmat tego, co się w tych strukturach ukrywa.
Wyrażone dźwiękiem klawiszy, jest to coś bardzo delikatnego – może miłość, może wolność, może piękno albo wspomnienia. Coś, co stworzone jest z ogromu bardzo intensywnych emocji, które jednak nie pokonują siłą, zdającej się je więzić, struktury. Przeciwnie – ich delikatność napawa lękiem o ich przetrwanie, wybrzmienie, o to, że zostaną zagłuszone rytmem. Ale jednak to one w przedziwny sposób triumfują nad strukturami, choć nie niszczą ich i nie wydostają się poza nie. Są jak skarb zamknięty w pudełku, jak cenne przedmioty, które budzą zachwyt i wspomnienia, ale które, po szczegółowym obejrzeniu, na powrót chowa się do tego pudełka z etykietką „fragile”.
Sekcja rytmiczna i klawisze zdają się mieć na „Beamo” różne muzyczne koncepcje. Nie przenikają się, nie tworzą dla siebie nawzajem tła, czasem nawet nie współpracują. Ale w tej swojej specyficznej odrębności, jednak fantastycznie brzmią razem, dopełniają się, nawet jeśli ma się wrażenie, że w ogóle do siebie nie pasują. Tworzą raczej kompozycję trójwymiarową, niż rozległy, muzyczny obraz. Dlatego płyty „Beamo” słucha się do wewnątrz. Wchodzi się w nią powoli, w tempie niepłoszącym zachwytu, niepozornie, ale całą swoją percepcją.
Jednym słuchaczom ta muzyka może oferować miejsce do ukrycia się przed światem, innym – lufcik do spojrzenia w tego świata ogrom, ale z bezpiecznej odległości. Te struktury tworzą bezpieczną przestrzeń, do tego stopnia, że nawet najdelikatniejsze wzruszenia czy porywcze pragnienia wolności wyrażają się w tej muzyce bez szwanku.
Tłumaczenia słowa „Beamo” szukałabym gdzieś między pięknem a miłością. Może w ich dialogu. Taką rozmowę na tej płycie słyszę, wyciągniętą poza łzawą czy też naiwną konwencję na bardzo rzeczywisty grunt współczesności. Tam słychać najlepiej jak pełna znaczeń i pięknej treści jest to muzyka.