„Czarno Białe Słońca” Milion Włókien

Trudno jest zabrać się do słuchania takiej muzyki w letniej aurze optymizmu, bo trudno jest wyobrazić sobie tytułowe czarno-białe słońca, gdy to złote śmiało zagląda nam do spojrzeń. Trochę trzeba się przełamać, ale potem już słucha się bez bólu. Nie mówię, że łatwo, gdyż to nie jest łatwa muzyka; brak melodii, długie utwory, dziwna kompozycja – to wszystko sprawia, że „Czarno Białe Słońca” są raczej propozycją dla koneserów. Z tym że wciągają i intrygują, nasuwają refleksje z zakresu reżyserii muzyki – że prostymi dźwiękami można tworzyć obrazy, fabułę, sterować wyobraźnią ku tworzeniu światów, które się nie tylko słyszy, nie tylko kreuje w myślach, ale i odczuwa fizycznie w postaci chociażby gęsiej skórki.

„Czarno Białe słońca” mogą wywoływać dreszcze, przygnębienie, lęki… Nie wiem, czy ktoś takiej muzyki słucha dla przyjemności. We mnie wzbudza ona ciekawość, jak dobra audycja, która zatapia słuchaczy w otchłaniach nie do końca zidentyfikowanych dźwięków. Jest jak transmisja ze świata zakłóceń o znamionach relacji na żywo z miejsca wypadku, w której powtarzające się komunikaty wypełniają brak dziejących się zdarzeń. W tym sensie jest to wciągająca muzyka, bo śledzi się każdy dźwięk w poszukiwaniu prawdy o tym, co tam się wydarzyło. Podąża się za dźwiękiem jak za wskazówkami wiodącymi do rozwiązania zagadki, do którego chyba jednak się nie dochodzi. Chociaż sprawdźcie sami, może usłyszycie coś, czego na pozór nie słychać, albo zrozumiecie coś, co wydawałoby się nieistotne w interpretacji. Ta muzyka ma wiele warstw i można zgłębiać ją na swój własny sposób, jeśli tylko nie dacie się jej przestraszyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *