„Draw Yourself” Little Wing

„Draw Yourself”, trzecia (albo druga, zależy jak liczyć) płyta Little Wing, to muzycznie taka niewielka rzecz, nieprzesadzona, nieprzekombinowana, choć może zbyt skromna. Ale wydaje mi się, że lepsza od poprzedniej płyty, co mnie cieszy, bo słychać rozwój w dobrym kierunku. Tworzy ją dziewięć akustycznych, gitarowych piosenek, które są do siebie bardzo podobnie i to może być zarzut od osób, lubiących jak artysta na płycie zaskakuje różnymi możliwościami bądź zmiennością emocji. Mnie jednak nie przeszkadza jednostajność tych utworów, ponieważ brzmią jak jedna dobrze opowiedziana historia. Fakt, taka w której nie ma rozdzierających serce tragedii, ani spektakularnych czynów, ale taka z życia wzięta, której przyjemnie się słucha, która brzmi znajomo i która, mam nadzieję, rozwinie się w coś niesamowitego.


Little Wing bardzo zgrabnie tworzy klimat swojej muzyki i konsekwentnie kontynuuje go przez całą płytę. Robi to w dość klasyczny i przewidywalny sposób. Brakuje mi na tej płycie przełomowych utworów, takich z dwóch perełek, które wstrząsałyby dogłębnie emocjami słuchacza i zapadały w pamięć na długo. Ale porównałabym tą muzykę do malarstwa, pisząc, że „Draw Yourself” jest świetnym tłem, a Little Wing posiada dobry warsztat. Jak na razie tworzy w bardzo akademickim stylu, ale to dobrze, bo tędy też wiedzie droga do prawdziwej sztuki. Swojego czasu świetnie ujął to Jean Moréas, radząc młodym poetom: „Opierajcie się mocno na zasadach to wreszcie się ugną”. Zatem ugięcia życzę na kolejnej płycie.

Zobacz również:
„Cold Morning” Little Wing

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *