Fantastyczny teledysk widziałam ostatnio. Który tak pięknie przemawia obrazem, że nie wychodzi z głowy. Fabularny. O smutnych aspektach „kariery” solowej, o pasji i przeznaczeniu, które dają niesamowitą siłę do walki z przeciwnościami losu, ale nie gwarantują zwycięstwa. O tym, że wzruszające historie nie mają pięknych zakończeń, ale to nie ważne. Ważne, że muzyka jest wieczna.
Świetnie skomponowane ujęcia, charyzmatyczny aktor i prosta historia o wielu metaforycznych warstwach, to wszystko razem sprawia, że teledysk do piosenki „Dresden” jest tak niezwykły. To wszystko razem można by uznać za „przepis” na idealny teledysk, i słusznie, tylko że to wszystko razem nie znaczyłoby nic, gdyby nie rewelacyjna muzyka The Slow Show.
Zdumiewa mnie to, że ich wokalista śpiewa tak, jakby się zaraz miał udusić, a przy tym tak dobrze brzmi. „Dresden” otwiera debiutancką płytę The Slow Show „White Water” i wydaje mi się, że generuje ona znacznie więcej pretekstów do zachwytu, niż tylko ten jeden teledysk. Niech no tylko zdobędę ten album…