Jak dla mnie to jest bardzo świąteczna piosenka, dlatego wspominam ją teraz, tuż przed szczytem bożonarodzeniowego szaleństwa migracyjno-zakupowego. „Go Home” Julien Baker słuchane na zatłoczonych dworcach i kolejkach do kasy może brzmieć szczególnie interesująco, kto ma okazję niech wypróbuje – czy taki kontrast rzeczywiście pobudza ducha świąt. Mi się wydaje, że tak, chociaż nie jest to wesoła piosenka, ale wbrew temu co się zwyczajowo mówi w świętach chyba nie jest najważniejsze to, żeby były wesołe. Ważne, żeby to był czas, który prostuje drogi, otwiera serca, uświadamia prawdę i dodaje siły. O takim momencie śpiewa Julien Baker, bez bożonarodzeniowych kontekstów, bez dzwonków, mikołajów i śniegu – bez ozdób i świecidełek, a za to pięknie, refleksyjnie i na płaszczyznach wielu znaczeń.
Tak fantastycznym „Go Home” Julien Baker kończy swoją płytę „Sprained Ankle”, która, co warto zaznaczyć, jest równie dobra na początku i w środku, i w zasadzie w każdej jednej piosence.