Kasai w Starym Klasztorze

6 lutego 2020 | Stary Klasztor | Wrocław

Rozczarowało mnie, że światło nie zgasło, że rozmowy nie umilkły, a ten koncert jednak się zaczął, na prawdę. Najpierw myślałam, że to tylko próba, strojenie instrumentu i że właściwy występ odbędzie się jednak w bardziej intymnej atmosferze. Niestety, tak się nie stało. Szybko jednak okazało się, że to nie ma znaczenia, bo charyzma Kasai jest ponad prozaiczne warunki koncertowe.

Nie potrzebowała nawet „czarować” publiczności opowieściami o płycie, anegdotami o życiu, dowcipami dnia codziennego. Jej muzyka starczyła za całe „show”. I było ono piękne. Pięknie się można zatracić w muzyce z płyty „Equals”, która na żywo nie brzmi ani lepiej ani gorzej, jest równie fantastyczna. Wybrzmiała prawie cała, dodatkowo Kasai zaprezentowała kilka „nie swoich piosenek, które lubi”. Gusty mamy jednak zupełnie inne, bo te cudze utwory akurat do moich ulubionych nie należą. Ale trzeba przyznać, że jej interpretacja była piękna. Gdyby Gnarls Barkley wykonywał swoją „Crazy” w ten sposób, co Kasai, to nie przełączałabym radia.

Moim zdaniem największą siłą Kasai jako artystki jest świetny repertuar i niezwykły talent interpretacyjny. Potrafi perfekcyjnie łączyć nastrojową muzykę z dramaturgią tekstu. A takie połączenie zawsze przykuwa uwagę, nawet gdy natłok spraw życia codziennego, gwar ulicy czy obsługa kawiarni mają, w postaci przewagi liczebnej, środki do tego, by być bardziej absorbujący. Są takie dziewczyny z pianinem, które jednym ruchem palca uciszają knajpianych krzykaczy i Kasai jest jedną z nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *