Zespół Ocean of Noise ma dosyć niedobraną nazwę, chyba że celowo chce wywoływać efekt zaskoczenia, ponieważ nazwą trochę straszy, a tymczasem na wydanej właśnie krótkiej płycie „Still In A Deam” prezentuje muzykę oferującą lekkość okładkowego kolibra. Duża w tym zasługa wokalistki i jej ślicznego, delikatnego, dziewczęcego głosu, który brzmiąc tak cichutko, tak wiele znaczy. Jego piękno i siła wyrasta jednak z muzyki, która go fantastycznie dopełnia, uwydatnia, a przy tym znaczy też coś zupełnie innego, tworzy swoje własne piękno, niezależne od śpiewu. Można by, odwołując się do nazwy zespołu, zobrazować tą muzykę takim właśnie oceanem, w którym jest wiele fal, każda na swój sposób niezwykła, istniejąca oddzielnie, ale razem tworzące coś o wielkim znaczeniu.
Zanim jednak epka „Still In A Dream” skłoni do rozmyśleń o wielkości, zaproponuje polepszenie humoru, pogodną piosenką „Want To Dance”. Później, dzięki „Hummingbird”, na poważnie zaintryguje lekkością muzyki, po czym zabierze gdzieś dalej w „Boardas” – poza klimat ładnych piosenek, w przestrzeń, w której nie wiadomo co będzie, gdzie słychać pewien niepokój. Potem skłoni do snucia refleksji, gdy w trakcie „Forget About It” jakby powróci do stylistyki łatwego, piosenkowego rytmu, ale jednak wciąż z tym niepokojem w tle, później z różnorodnym tłem w „Heartbeats”. Aż w końcu tytułowym „Still In A Dream” zanurzy w nostalgii, w której jednak wciąż słychać tą początkową delikatność i pogodę.
„Still In A Dream” to dość złożona płyta – z pozoru łatwa, ale trudna do opisania, więc niebanalna. Jest w niej dużo lekkości, ale i poważnej sztuki – pozytywnych brzmień, ale też niepokoju, który uwydatnia kruchość.
Zobacz również:
„Zwid” Ocean of Noise