„Surface Sounds” KALEO

Bardzo dobrze zaczyna się ta płyta, od braterskiego pokrzepienia, które każdy zawsze chce usłyszeć. Więc przechodzi się do jej słuchania jak do dobrze znanego pokoju, kojarzącego się z bliskością, spokojem i bezpieczeństwem. I chociaż nie można powiedzieć, że jest to spokojna płyta, to jednak jej energia, wzburzenie, niepokoje nie mają w sobie nic strasznego. Brzmi jak coś, czego słucha się od zawsze i czego nie przestanie się słuchać nigdy.

Właściwie to oni nie robią wiele, by odróżnić się czymś od „starych bluesowych dziadów”, by folklor rzeki Missisipi przedstawić w atrakcyjny dla kosmopolitycznych gówniarzy sposób. Właściwie cała twórczość zespołu KALEO jest bardzo tradycyjna, a jednak brzmi on jak żaden inny i przekonuje, bez żadnych argumentów, współczesnych młodych i starych, wieśniaków i mieszczuchów, wszystkich jak leci. Nie ma kogo zachęcać, nie ma po co pisać…

Jak ma się tak przeszywającą barwę głosu to prawdopodobnie nic nie trzeba robić, tylko po prostu śpiewać, nawet o czymkolwiek, a wszystko i tak brzmi niesamowicie. Ale „Surface Sounds” nie jest zestawem bezsensownych śpiewanek i to czyni ją niesamowitą podwójnie. Reprezentuje szczególnego rodzaju szlachetność, w której mądrość, prostota i wyczucie piękna tworzą to, po czym rozpoznaje się rzadki okaz.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *