„This Is My Hand” My Brightest Diamond

Zaczyna się werblami w „Pressure”, a jak coś zaczyna się werblami, to znaczy, że będzie popis. I tak właśnie się dzieje na „This Is My Hand” zespołu My Brightest Diamond. Cała ta płyta jest od początku do końca świetnie zaplanowanym, wyćwiczonym i wykonanym popisem. I co ważne – takim, któremu nie należy przypisywać negatywnych konotacji (nikt tutaj się nie popisuje, za to wszyscy pokazują prawdziwą klasę, robiąc coś zadziwiającego).

Właściwie jest to jedna rzecz, jeden popis, jeden patent, za to taki, który sprawdza się w dziesięciu zupełnie różnych piosenkach. Polega on na połączeniu nowoczesnego, ascetycznego rytmu ze staromodnym, kwiecistym sposobem śpiewania. XXI wiek kontra lata 30. minionego stulecia. Cała „This Is My Hand” to gra tego kontrastu.


Shara Worden śpiewa jak wybitna przedwojenna wokalistka, z nieskazitelną artykulacją i klasyczną manierą, ale nie akompaniuje jej big-band, tylko zaledwie kilka instrumentów, których brzmienie jest bardziej rytmiczne niż melodyjne. Co więcej, wydaje mi się, że w ogóle nie możemy mówić tu o akompaniamencie, bowiem muzyka i śpiew mają na „This Is My Hand” takie samo znaczenie. Nie ma tła, nie ma pierwszej linii, głos Shary Worden gra tą samą rolę co instrumenty i jak instrument jest wykorzystywany. Mniejsze znaczenie w jej piosenkach ma przekaz treści, ważniejsze jest brzmienie. Często śpiewa krótkimi frazami, stosuje powtórzenia (ale zawsze z tą manierą diwy) i to tworzy ciekawy efekt, bo brzmi tak, jakby śpiewała samplami. Mój ulubiony przykład tego zjawiska, „Lover Killer”:

Uważam „This Is My Hand” za bardzo oryginalną płytę, świadectwo wielkiego talentu i umiejętności jej twórców. Co więcej, jest ona bardzo przyjazna dla ucha przeciętnego, jak ja, słuchacza. Można więc uznać, że jest czymś w rodzaju ideału.

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *