Jest taka adnotacja przy tej płycie: „Through the Deep, Dark Valley,” is a self-contained concept album, and so for best results should be listened to in its entirety, in chronological order, in one sitting – tak zrobiłam, ale nie dlatego, że posłusznie chciałam wypełnić zalecenia twórców – po prostu nie mogłam się od tego oderwać. I jestem przekonana, że jeśli w ogóle już zabierać się za słuchanie takiej muzyki, to tylko całej na raz. Z estetycznego i fabularnego punktu widzenia, nie da jej się przerwać, bo jest jak szaleńcza radość ucieczki, jak podniecenie wyzwolenia, jak walące serce po wyczerpującym biegu, jak promienie słońca przedzierające się przez grube chmury, jak coś, co nie dzieje się na raty ani w odcinkach. Co samo w sobie posiada tak wielką siłę dziania się, że staje się kompletne w jednym akcie.
„Through the Deep, Dark Valley” jest w całej swojej postaci olbrzymią dawką czystej, żywej energii, nawet w tych balladowych utworach, jak „I Have Made Mistakes”. I nawet jeśli te ballady wzruszają, to nie wywołują smutku. Jest w tej muzyce coś, co od samego początku obiecuje spektakularne, szczęśliwe zakończenie. Może to ten chóralny śpiew wychodzący na spotkanie Niebios, może to ten rytm pędzący, jak na złamanie karku, ku spełnionej obietnicy. W każdym razie, ani na chwilę nie wątpi się, że ten „koncept” to szczęśliwa historia, trochę paradoksalnie wbrew tytułowi. Ale moim zdaniem ta płyta opisuje stan, gdy „przejście przez ciemną dolinę” właśnie przechodzi do historii. Jak jest po jej przejściu? To uczucie triumfu? Zmęczenia? Ulgi? Szczęścia? Myślę, że przede wszystkim braku strachu. I bez względu na to, czy potraktujemy ten album jako muzyczną interpretację najpopularniejszego biblijnego cytatu, czy ubrane w stylistykę folk rockowe hasła destrukcji i ucieczki – muzycznie jest rewelacyjny.
Z „Through the Deep, Dark Valley” można zrobić taką rzecz, i poczuć się jak w hollywoodzkiej produkcji, – zgrać na płytę (z legalnego nośnika cyfrowego), wsadzić do odtwarzacza płyt w samochodzie i nie zważając na nic – pruć przed siebie, rozpoczynając zupełnie nowe życie, pozbawione leku.