Aranżacyjnie i wizerunkowo bardzo brutalnie Le Prince Miiaou potraktowała swoją najnowszą twórczość. Bez skrępowania wchodząc w rejony bardzo bliskie surowej elektroniki, wręcz techno. Szok. W pierwszym odczuciu. I rozczarowanie. Bo wygląda to na tandetną pop-papkę dla niewymagających. Ale tylko przez dosłownie chwilę targnęły mną takie myśli, bo przecież elektroniczne rozwiązania stanowiły ważny element poprzedniej płyty Le Prince Miiaou „Where is the queen?” (2014). A potwierdzenie, że artystka nie zamierza prędko zejść z tej drogi, usłyszeliśmy już na epce „Triptyque D’hiver” z 2015, zawierającej piosenkę „ROBOCOP”. Zatem mamy robotyczną stylistykę, epatującą z okładki „Victoire”, z singla o tym samym tytule i teledysku do niego. Tylko czy to jest rzeczywiście prawda?
Otrząsnąwszy się z pierwszego szoku zaczęłam słuchać „Victoire” z nastawieniem „to przecież nic nowego”, i w ten sposób bardzo szybko stało się oczywiste, że to jest wciąż ta sama, piękna muzyka, którą zauroczyłam się od płyty „Fill the Blank with Your Own Emptiness” (2011). Jest tylko trochę bardziej odważna, oryginalna i nowoczesna. Ale „wpakowanie” jej w ten „robotyczny pancerz” tylko uwydatnia jej pierwotną kruchość. Nie trzeba daleko szukać. Już pierwsza zwrotka pierwszej piosenki („Flip the Switch”) serwuje dawkę niezwykłej wrażliwości i delikatności, trzeba ją tylko dostrzec zza tych elektronicznych efektów specjalnych:
I’m the girl in the haze, I’m the hole in the picture.
I’m the gale in your neighborhood.
I am the shape in the dark and I’m holding on for light.
As long as you don’t flip the switch
Przy pierwszym słuchaniu jeszcze „Le Pédagogue” i „Summer Loner” wyraźnie odnoszą się do typowego, znanego z twórczości Le Prince Miiaou, nastroju smutno-tajemniczo-przebojowego, najmniej w nich sampli, najwięcej ładnych melodii. Jest jeszcze przebojowy „Tied Up”, przy którym trudno nie myśleć o tańcu, ale pozostała część płyty jest dziwna. Przy pierwszym przesłuchaniu. Im dłużej się jej słucha, tym bardziej „mięknie”, aż staje się śmieszne, że początkowo przywoływała na myśl techno. I staje się jasne, że ta stylistyka „hero z gier komputerowych” to bardzo udawana brutalność, bo w każdym utworze na pierwszy plan wybijają się piękne melodie, dobre teksty, wrażliwość i charyzma, czyli wszystkie atrybuty doskonałych piosenek.
Po trzech tygodniach zasłuchiwania się w tę płytę w zasadzie nie widzę wielkiej różnicy między nią a „Where is the queen?” czy nawet tą najbardziej nastrojowo-popową „Fill the Blank with Your Own Emptiness”. Wciąż te same smutno-buntownicze teksty i muzyka, której nie można pomylić z żadną inną, prosta a jednak niespotykana. Tą nową płytą Le Prince Miiaou potwierdza, że jest artystką kreującą autorskie brzmienie, o fantastycznym dystansie do siebie i niezwykłym talencie do oryginalnych a jednocześnie pięknych piosenek. Moją ulubioną.
Zobacz również:
„Happy Song For Empty People” Le Prince Miiaou
„Beloved Knife” Le Prince Miiaou – video
„Where Is the Queen?” Le Prince Miiaou
„Triptyque D’hiver” Le Prince Miiaou