„Wary + Strange” Amythyst Kiah

Amythyst Kiah zdaje się być artystką, która ma wiele do powiedzenia. Na jej nowej płycie „Wary + Strange” przeważają takie utwory, których zasadnicza treść rozpoczyna się dźwiękiem jej głosu albo w których nie ma dłuższych instrumentalnych fragmentów. Jest ona niemal w stu procentach wyśpiewana. Zauważyłam to przy przedostatnim utworze, gdy sprawdzałam ile jeszcze do końca. Tak, jest to jedna z tych płyt, których przyjemnie się słucha, ale jednak odlicza piosenki. Obwiniam za to właśnie to, przesadne moim zdaniem, rozśpiewanie.

Można natknąć się na porównania Amythyst Kiah z Michaelem Kiwanuką, których nie podzielam, bo brakuje jej właśnie tego, co Kiwanuka ma niemal nadmiarze – celebracji każdego dźwięku i ciszy. Amythyst Kiah zdaje się być za bardzo dosłowna, co czyni ją trochę oldschoolową i w gruncie rzeczy  jest to fajne, ale tylko tyle, nie dostarcza żadnych wyrafinowanych emocji i nie zaskakuje. Czuć taki folkowo-bluesowo-soulowy klimat sprzed kilku dekad. Folk raczej z zasady nie jest nowoczesny, a Amythyst Kiah nie stara się uczynić go takim na siłę. To mi się podoba. Jak i też gitarowe ballady, w których ta stylistyka wypada najlepiej: „Ballad of Lost” i, warta szczególnej uwagi, „Wild Turkey”.

Ale są na tej płycie również nowoczesne akcenty, do usłyszenia w „Hangover Blues” czy „Sleeping Queen”. Jakby tak podsumować, to da się na „Wary + Strange” znaleźć bardzo dużo pozytywów, tylko wolałabym zawarte na niej utwory wykorzystać do stworzenia jakiejś składanki, zamiast słuchać tej płyty w całości.


Zobacz również:
„Waiting Around to Die” Michael Kiwanuka

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *