„E-Bow The Letter” R.E.M.

Postanowiłam napisać o piosence, do której teledysk ma 4 miliony wyświetleń na Youtubie i w związku z tym, ze statystycznych powodów, nijak pasuje do tematyki bloga „Dlaczego Nie Gra?”. W sercach milionów słuchaczy ten singiel z 1996 roku ma swoje stałe miejsce. No, ale tak uczciwie odpowiedzmy sobie na pytanie – kto to gra? W jakich mediach to można usłyszeć i w jakich aktualnych rekomendacjach można natrafić na link (tak to chyba trzeba współcześnie nazwać) do tej piosenki?

Ja trafiłam przypadkiem, kupując w ciemno „New Adventures In Hi-Fi” w sklepie z używanymi płytami [Brassel Music Shop – polecam]. Więc jak ktoś, kto urodził się po 1996 roku, albo miał wtedy zaledwie kilka lat może usłyszeć tę piosenkę? A może to nie ma znaczenia? Może muzyce można pozwolić się zagubić, by kolejne pokolenia mogły napisać ją od nowa?

Mam wrażenie, że tak właśnie się dzieje, że pisaniem niewysłanych listów zajmuje się każda generacja. To jest bardzo wdzięczny temat i bardzo łatwa forma, gdy nie musisz już angażować swojego własnego wewnętrznego krytyka, stopującego przed powiedzeniem za dużo i za mocno. Dziwne, ale piękniej się mówi, wiedząc, że nikt nie słucha.

Michael Stipe w „E-Bow The Letter” tak cudownie przedstawił temat straty (zauważcie, że smutna nuta gdzieś ginie w refrenach). Nie dał się wciągnąć w meandry absolutnego melodramatu. Ale w ten sposób być może traci się dwa razy, najpierw mówiąc „tam za tobą już nie pójdę” i tęskniąc w samotności za rozbitym, na dwa, światem. A potem tracąc już absolutnie możliwość powrotu do tego co było. Chociaż nosi „koronę smutku i żalu”, to jest wściekły, bo nie tylko ten, co odchodzi jest bohaterem tego melodramatu… i dlaczego właściwie do tych „odchodzących” mają należeć zawsze główne role? Bo ci, co zostają nie są ofiarami? Ci, co zostają nie decydują o smutku innych? Są słabi? Bez sił sprawczych? Są mniej liryczni? Mniej tragiczni? No jacy?

„Tak bardzo wkurza mnie to, że mnie siebie pozbawiłeś” – tak bym opisała tę piosenkę, w prostych słowach pozbawionych melancholii. Ale melancholia jest – w muzyce i teledysku. Bo cóż może być bardziej melancholicznego od poranka w praskim tramwaju nr 14 w 1996 roku?

 

 

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *