„GODOT LP” GODOT

Temat przyciągnął mnie do tej płyty. Z dość osobistych względów – interesuje mnie absurd, przez trzy lata pisałam o nim na uniwersytecie i byłam nawet raz w takim miejscu, gdzie wszystko, co można, to czekać na Godota. Oto „pocztówka” stamtąd:

Być może mam zbyt duże wyobrażenie o tym, jaka muzyka pasuje do takiego miejsca i dlatego, muszę przyznać, że „GODOT LP” rozminął się z moimi oczekiwaniami. Sednem sprawy tego typu absurdu jest to, że [uwaga spoiler! ] Godot nie przychodzi, że nic się nie zmienia i nic się nie dzieje, a w muzyce Adama Kempy i Mateusza Lubiewskiego dzieje się bardzo dużo.

Pomijając jednak moje subiektywne odczucia nastrojowo-tematyczne, „GODOT LP” jest bardzo ładną płytą, starannie skonstruowaną z poruszających dźwięków. Niespieszną i efektowną. Skupioną na muzyce a nie piosenkach. Dojrzałą i niełatwą. Czerpiącą z różnych źródeł inspiracji, które nienachalnie są ze sobą mieszane, w długich, ponad pięciominutowych utworach. Można usłyszeć jazz, poezję, elektronikę i instrumenty. Można faktycznie niemal poczuć, że dotyka się tego innego świata, w tej lepszej konstelacji, w którym ten tytułowy „on” jest na wyciągnięcie ręki.

„GODOT LP” to bezsprzecznie 5 świetnie skomponowanych utworów, różnych od siebie, ale jednak mieszczących się w ramach stylistycznych jednej płyty. Trudno spośród nich wskazać ten wiodący „singlowy numer”, codziennie najbardziej podoba mi się inny z nich. Codziennie (od kilku dni) powracam do tej płyty, bo jest fantastycznym oderwaniem od rzeczywistości, ale kojącym i pięknym, a nie niepokojącym, a moim zdaniem w niepokoju czeka się na Godota.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *