Bardzo rzadko zdarza się, żeby metal mnie zachwycił. Tym bardziej debiutancki, który z reguły swój plan na artystyczny podbój świata opiera na wrzasku i szybkim tempie. Nie inaczej jest z Plethorą – nie zachwyciłam się, ale to znowu nic strasznego skoro tego typu muzyka ma u mnie tak małe szanse. A poza tym, to, że nie uważam „Age of Changes” za zachwycającą płytę, nie oznacza, że nie jest dobra. Wręcz przeciwnie, wiele rzeczy udało się tym debiutantom.
Cieszy to, że wyszli poza schemat wrzasku i pośpiechu i oddali głos wokalistce, która poza krzykiem, też dobrze śpiewa. Dodaje melodyjności i łagodności tej klasycznej surowości metalu, która jednak na „Age of Changes” dominuje. Ale momentami fajnie się nuci, na przykład „Freedom”, albo refren „Stop This”, którego popowa prostota ciekawie kontrastuje z agresywnym brzmieniem perkusji. Chociaż z nuceniem to uwaga, bo nie zawsze w głowie siedzi, to, co pewnie zespół, by sobie życzył. Piosenka „Battlefield” śmiało rozpoczyna płytę, tak w sam raz dobrze, bez majestatycznych wstępów ani zaskakujących trzęsień ziemi, ładnie, energicznie się rozwija, tylko na jej końcówce zawsze nucić mi się zaczyna końcówka „November Rain” Guns N’ Roses. I podobnie mam z „Ged”, który w pamięci przywołuje mi „While My Guitar Gently Weeps” Beatlesów. No ale cóż, są to prawdopodobnie moje bardzo subiektywne skojarzenia.
Jak na metal przystało „Age of Changes” jest bardzo żywiołowym albumem, który ma właściwie tylko jeden spokojniejszy fragment – klasyczną dla tego gatunku balladę „Into Your Soul”, wybrzmiewającą w połowie płyty niczym odpoczynek na półmetku. Odpoczynek zasłużony, bowiem właściwie w każdym utworze zespół daje z siebie wszystko, serwując słuchaczom popisy instrumentalne, i gitary, i perkusja zwracają na siebie uwagę, budząc szacunek. Tak, pod względem warsztatowym nie można umieścić tego debiutu na poziomie początkującym. Chociaż dla mnie najciekawsze na tej płycie są ładne melodie, przepraszam, jeśli dla metalowców to żenujący komplement.
Płytę można kupić tutaj.