Nie wiem czy nazwa Lone Bell nie jest przekorna. Oglądając teledysk do piosenki „Lovely Palce” nie sposób nie zwrócić uwagi na listę nazwisk. Dzisiaj to chyba rzadkość, żeby tak liczny kolektyw angażował się w tworzenie wspólnej muzyki. Ale zdecydowanie świadczy to o tym, że ktoś poważnie tę muzykę traktuje, skoro „zawraca nią głowę” tylu ludziom.
W „Lovely Place” można usłyszeć nie tylko tak oczywiste instrumenty jak: gitara, bas, perkusja, klawisze, ale i altówkę, wiolonczelę, puzon a nawet fagot. A jest to w sumie dosyć minimalistyczna piosenka, a nie utwór na orkiestrę. Może to dawać pewne wyobrażenie, jak bardzo jest staranna, jak misternie zakomponowana, wykonana i zaaranżowana, jak dobrze przemyślana, jak bogata w wartości artystyczne. Ale wiadomo, że ten twórczy wysiłek na nic by się nie zdał, gdyby piosenka finalnie nie poruszała ludzkich serc, nie warto więc kwestiom technicznym przypisywać zbyt wielkie znaczenie. Najważniejsze, że „Lovely Place” przepięknie gra na ludzkich emocjach i do serc słuchaczy dociera w kilka sekund. Mądra, wzruszająca, fantastycznie wykonana muzyka. Nic więcej nie trzeba dodawać, choć sam teledysk też zasługuje na uznanie. Jako wartość dodana naprawdę dodaje wiele, nic muzyce nie ujmując.