Z cyklu wygrzebane piosenki.
Nie rozumiem jak to jest możliwe, że najsłynniejszym utworem Suzanne Vegi jest jeden z najbardziej irytujących, jakie w ogóle powstały w historii muzyki, banalny „Tom’s Diner”. Jak to jest możliwe, że artystka, która wydała 8 płyt, napisała dziesiątki piosenek, wciąż przedstawiana jest tą idiotyczną wyliczanką? Ja przez „Tom’s Diner” bardzo długo bardzo nie lubiłam Suzanne Vegi, ale kiedyś w ciemno kupiłam sobie jej płytę, wyciągniętą z kosza z przecenionymi kompaktami, za jakieś symboliczne pieniądze. To była „Beauty & Crime”. Płyta trwająca zaledwie nieco ponad 30 minut, która nigdy nie doczekała się miana wybitnej, nie otrzymała żadnej istotnej nagrody i wydaje się, że dość szybko trafiła do takiego kosza z tanimi różnościami. Ale na tym mało istotnym albumie znalazłam taką piosenkę, która w trzy minuty obaliła całe moje wieloletnie, irytujące wyobrażenie na temat Suzanne Vegi i jej twórczości. „Ludlow Street” – nie pojmuję jak coś takiego może trafić to kosza z tandetą a „Tom’s Diner” na listy przebojów?
„Ludlow Street” to dziwna piosenka, niby taka melancholijna historia o złamanym sercu, a jednak zaczyna się dość wesołymi dźwiękami. Jest pogodna, chociaż mówi o śmierci. Ale dlatego właśnie jest urzekająca i prawdziwa. Śmierć nigdy nie kończy wszystkiego, nie jest teatralną rozpaczą, po której zapada kurtyna i nic już nie istnieje. Najtragiczniejszą rzeczą po śmierci ukochanej osoby jest piękny słoneczny dzień nazajutrz, który tak bezczelnie uświadamia, że świat jest cudowny i szczęśliwy, nawet z tą twoją wielką tragedią, że jest ona w gruncie rzeczy niczym dla niego. To najpierw boli, ale potem bierzesz się w garść i możesz nawet opowiadać pogodnymi dźwiękami o czymś niewyobrażalnie bolesnym. „Ludlow Street” to jest właśnie taka piosenka o braniu się w garść, czasem nawet wbrew własnej woli, o zapominaniu bólu i pamiętaniu miłości, o tym że to, co najcenniejsze zawsze pozostaje. Suzanne Vega napisała ją po śmierci swojego brata, który był graficiarzem i mieszkał przy „Ludlow Street” w Nowym Jorku. Odkąd ją usłyszałam wiem, że Suzanne Vega wspaniale pisze piosenki, a to dość rzadka umiejętność.