28 lutego 2025, Świdnica, Sala Teatralna ŚOK
Pomysł na tę muzykę wydaje się być nielogiczny, bo jak ma brzmieć ekspresja i asceza jednocześnie? A trio S.E.A. tak chce tłumaczyć swoją nazwę, jako Sonorism, Expression, Asceticism. Idąc dalej w brak logiki, trio hołdujące idei demokracji, która w jego muzyce objawia się równorzędnym traktowaniem każdego z instrumentów, zaprasza do współpracy gwiazdę o statusie legendy. Można sobie wyobrazić efekt takiego układu, w którym trio staje się przygrywką pod wirtuozerię, dywanikiem pod dumnymi krokami mistrza. Można się było spodziewać, że koncert S.E.A. Trio z Davem Douglas’em będzie czymś zupełnie innym od koncepcji tego zespołu.
Ale nie był. Wbrew logice i wyobrażeniom, podczas 32. Świdnickich Nocy Jazzowych usłyszeliśmy trio S.E.A. „zgodne z opisami”, w demokratycznym układzie, w którym nowojorska gwiazda staje w jednym szeregu z rodzimymi muzykami. Razem zaprezentowali coś, co najprościej można nazwać „muzyką dialogu”, choć nie podoba mi się to określenie, brzmiące trochę jak slogan organizacji misyjnej. Muzycy podczas tego koncertu nie mieli misji, mieli wypowiedzi. I nawet jeśli prezentowali kompozycje powstałe w proteście, na przykład przeciwko wojnie („Invocation”), to składały się one wyłącznie z przyjemnych, stonowanych dźwięków, dalekich od melodramatycznych emocji. Można by dostrzec w tym kolejny przykład braku logiki, co już pozwala głośno zapytać: o co w tej konsekwencji chodzi? Poważnych muzyków trudno podejrzewać o to, że są absurdalni.
Bez dwóch zdań Dominik Bukowski (wibrafon), Piotr Lemańczyk (kontrabas) i Krzysztof Gradziuk (perkusja) grają na swoich instrumentach jak nikt. Eksplorują ich możliwości brzmieniowe oryginalną techniką gry i odwagą kompozycyjną. Nie zadowalają się oczywistościami. Wstawiają dźwięki w puste miejsca, w momentach spodziewanych kulminacji – milkną. Zdają się czasem zupełnie ze sobą nie współpracować i grać każdy sobie. Ale finalnie składa się to na coś, co ma głęboki sens – ta eksploracja brzmień i demokratyzm, kameralne trio i gwiazda, ekspresja i asceza.
Znamienne jest to, że S.E.A. Trio i Dave Douglas nie tworzą razem nowego projektu, a ich wspólny koncert nie służył zaprezentowaniu ich wspólnej twórczości. Usłyszeliśmy utwory Dave’a Douglasa (m. in. „Gifts”, „Invocation”) oraz S.E.A. Trio – kompozycje Piotra Lemańczyka („Carla”) i Dominika Bukowskiego („Between Them”). Ten koncert miał formę wspólnego grania nawzajem swoich utworów – grzecznościową, zapraszającą, inspirującą. Jak spotkanie przyjaciół, z którymi rozmawiać można przez całą noc do białego rana, nie czując zmęczenia ani wyczerpania tematów. Z którymi rozmawia się czasem półsłówkami albo spojrzeniem, a oni doskonale rozumieją te niewypowiedziane słowa. W których towarzystwie nawet protest przeciwko lichej kondycji świata sprowadzony jest do szczerych, prostych zdań. Taka jest twórczość tria S.E.A – niczym rozmowa bliskich ludzi, którzy nie muszą walczyć o uwagę, bo wiedzą, że zostaną wysłuchani. I w pewnym sensie „wysłuchuje się” ich muzyki, a nie tylko słucha. Pod jej pozorem uczestniczy się w szczególnej wymianie myśli, do której publiczność również zostaje zaproszona. Tworzą się wypowiedzi, giną banalne dialogi i pod pretekstem przyjemnego, jazzowego koncertu dochodzi się do głębokich treści na temat człowieczeństwa. Tylko prawdziwa sztuka to potrafi.
Dave Douglas wpisał się świetnie w koncepcję takiego zespołu, nawet samą swoją wypowiedzią, dotyczącą humanizmu nierespektującego granic, w myśl którego dzielimy te same wzruszenia, te same zachwyty nad pięknem sztuki, te same twórcze popędy. A taki koncert, to jest okazja, żeby sobie o tym porozmawiać – muzyką, która wyraża więcej od słów. I nie ma wielkiego znaczenia, że program tego koncertu stanowiły w zasadzie utwory wyjęte z kontekstu – powstałe w różnym czasie, w różnych środowiskach, na różnych kontynentach, w umysłach różnych ludzi – muzycy pięknie połączyli je w inspirującą wypowiedź.
Zarówno S.E.A. Trio, jak i Dave Douglas imponują środkami wyrazu, trudno więc po ich wspólnym koncercie spodziewać się czegoś innego niż wielkiego wrażenia. Ale ponieważ jest to narracja schodząca do poziomu oczywistości, od jakiej twórcy ci stronią, nie będę rozpisywać banałów. Dodam, z archaicznym zadęciem, że koncert S.E.A. TRIO feat. DAVE DOUGLAS podczas 32. Świdnickich Nocy Jazzowych był jak wspólna wieczerza, z której, w drodze dzielenia się sobą, nikt nie wychodzi taki sam, jak na nią przyszedł.