„sometimes i sit and think, and sometimes i just sit” Courtney Barnett

Ile to razy krytykowałam rymowane piosenki… A tu proszę, debiutancka płyta Courtney Barnett pełna rymów i wspaniała. Moje ulubione to: Give me all your money, and I’ll make some origami, honey („Pedestrian At Best”) i Then I see the handrail in the shower, a collection of those canisters for coffee tea and flour („Depreston”). Rymuje czasami niemal jak rasowa raperka, przy czym gra jak gwiazda osiedlowego, garażowego zespołu, rockowego, ale takiego, który jeszcze do końca nie wie, co chce grać, poza tym, że głośno.

„sometimes i sit and think, and sometimes i just sit” brzmi dokładnie tak, jak wygląda, zawartość da się odczytać z okładki. Trochę niechlujstwa, same odręczne bazgroły, ale jednak skończona, czytelna forma, dosyć nawet przyjemna dla oka, jak sztuka prymitywna. No właśnie – sztuka, bo to mimo wszystko nie jest przypadkowa kreska ani przypadkowy jazgot, ani przypadkowe rymy. Przy użyciu bardzo prostych środków Courtney Barnett swoją muzyką imponująco mądrze opisuje świat. Jest przykładem storytellerki, mojego ulubionego gatunku muzyków i opowiada bardzo oryginalnie, wrzaskiem i liryzmem. „Depreston” to moim zdaniem jej najlepsza opowieść.

Liryczna, zadziorna, dowcipna, odważna i inteligentna – Courtney Barnett – ideał artystki. I sama sobie tą płytę wydała. To jest przykład na to, że jak się coś robi dobrze, to trzeba wziąć sprawy we własne ręce.


Zobacz również:
„Lotta Sea Lice” Courtney Barnett & Kurt Vile

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *