„The Fake Album” The Fake

Miałabym wątpliwości czy to jest nowa płyta, gdybym nie przeczytała o tym w informacji prasowej. Brzmi jak z lat 70., jak déjà vu, jak podróż w czasie. Z twórczością jakiegoś sztandarowego zespołu z „hipisowskich czasów” kojarzy mi się ta muzyka i przede wszystkim ten wokal. Męczy mnie to, ale nie będę przesłuchiwać dyskografii lat 70., by odnaleźć „pierwowzór”, bo nie lubię porównywać. Spróbujmy obiektywnie. Załóżmy, że nic nie wiem o muzyce minionych dekad i włączam „The Fake Album”

Zaczyna się obiecująco – „Sunrise” z przyjemną melodią, ładnymi partiami gitar i wokalem, który brzmi jak szamańska przepowiednia wielkich rzeczy. Nie jest to kłamstwo, wielkie rzeczy nadchodzą, cały album złożony jest z długich, nieśpiesznych utworów, których intencją zdaje się być upojenie słuchacza każdym dźwiękiem. Tak jakby każdy dźwięk był ważny (cóż, pewnie jest) i ostateczny, i mógł trwać w nieskończoność.

To jest typ psychodelicznej muzyki, który mniej lubię, oparty na powtarzalności muzycznych fraz, jakby wychodzący z założenia, że granie po wielokroć tego samego motywu zaczaruje słuchacza, wprowadzi go w jakiś trans, który zapewni „odlot”. A według mnie „odlot” jest wtedy jak gnasz do przodu w nowe i nieznane, a nie kręcisz się w kółko. Dlatego, jak dla mnie, na przykład „Interstellar Highway” mogło by trwać trzy minuty zamiast sześciu, bo po trzech minutach tam się nic więcej nie dzieje, powtarzanie nie zawsze wzmaga dosadność.

Niemniej, „The Fake Album” jest płytą bardzo charyzmatyczną i choć może wymaga trochę cierpliwości, to nie można jej odmówić kunsztu, piękna i niezwykłego nastroju, który trudno porzucić długo po tym, jak przestanie się jej słuchać. Brzmi trochę orientalnie, choć nie wiem czy jest to prawda czy złudzenie wywołane wiedzą o tureckim pochodzeniu części członków zespołu. W każdym razie „Landscapes”, „Shaky Mountains” czy wspomniany już „Sunrise” pięknie kreują obietnice wielkich podróży, takich do wnętrza, wielkich przestrzeni i wielkich możliwości. Przepełnia mocą ta nieśpieszna, niegłośna muzyka The Fake.
Udał im się ten album.


Zobacz również:
„Mellowfield” The Fake



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *