„Bad Bad Luck” Wilder

Niecodziennie przebojowa epka. Że aż dziwne, że mając taki dryg do komponowania chwytliwych piosenek zespół Wilder nie nagrał długiej płyty. Nawet jeśli faktycznie nie miał już więcej dobrych pomysłów, to nawet z tak zwanymi zapchajdziurami byłby to niezły album. Ale z drugiej strony – to się ceni, gdy artyści nie rozmieniają się na drobne i nie raczą słuchaczy czymś, co nie jest w stu procentach dobre.

O każdej piosence z „Bad Bad Luck” można napisać w zasadzie to samo: przebojowe refreny, głęboki, przejmujący wokal, energetyzująco szybkie tempo, świetna melodyjność i mocna perkusja, która zupełnie odbiera tym przebojom komercyjną słodkość. Nic nie szkodzi, że wszystkich pięć tych piosenek jest takich samych, bo nie wyczuwa się w nich powtórzeń, bo brzmieniowo są wystarczająco barwne by nie znudzić, by do końca sprawiać wrażenie rozwojowej historii. Nie jestem przekonana czy takiej, o której można długo opowiadać, ale na pewno takiej, której nie chce się przestać słuchać.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *