Kluczowym pytaniem jest: gdzie jest Buriacja? Wikipedia podpowiada: w Federacji Rosyjskiej, przy granicy z Mongolią, „kraj jest w przeważającej części górzysty” i jest tam Bajkał. Jak to już wiemy, to jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, czego się spodziewać, są góry – nie będzie łatwo. Na wysłuchanie tej płyty trzeba sobie wygospodarować czas, bo trwa długo (każdy jej utwór) i, bez zażenowania, się nie śpieszy. Można stracić cierpliwość, gdy się nie jest na to gotowym, ale z dobrym nastawieniem wciągają w inny wymiar te tytułowe „spirits of Buryatia”.
Chociaż muzyka etniczna jest w tej produkcji ważnym elementem, to w zasadzie nie jest to płyta z gatunku world music. Z jednej strony dlatego, że motywy ludowe wykorzystuje w formie sampli, a poza tym, nie o samą muzykę tutaj chodzi. Jest to przede wszystkim bardzo plastyczna płyta, jeśli można tak się wyrazić. Ma się wrażenie, że ona odmalowuje krajobrazy. Bardzo intensywnie odnosi się do wyobraźni i zabiera do tych miejsc, które tworzy w naszych myślach. Może nawet dobrze, że nie jest to takie oczywiste jak wygląda Buriacja – można sobie stworzyć własny jej obraz. W moim nie ma gór, jest zaskakująco łatwo.
Jak na tego typu muzykę w stylu „etno-ambient” płyta „The Spirits of Buryatia” jest zaskakująco różnorodna, oryginalnie zaaranżowana i jakimś sposobem, którego nie potrafię wyjaśnić, nie pozwala słuchaczowi zatopić się w monotonii, chociaż bębny i mantra są tu przewodnimi motywami. I nie powinni jej się bać nawet ci, których tradycyjna muzyka i śpiew ludowy z odległych krain odstraszają. Maksymilian Gwinciński proponuje je słuchaczom w bardzo przystępny sposób, nowoczesny, ale zaaranżowany z dużą wrażliwością, pejzażowy (jak już wspomniałam) i niemal poetycki.