Romantyczna muzyka o złamanym sercu, w której nie ma ani mililitra płaczu. Rozmach też świetnie wyraża ból, nie musi być lirycznie. A Still Wave zdają się w rozmachu specjalizować. Ich płyta „A Broken Heart Makes an Inner Constellation” jest tak nieskazitelna, że musi być dziełem specjalistów – od długich metraży, monumentalnych fresków, nie wiem jak jeszcze ogrom takiej muzyki wyrazić.
To jest coś nie w skali, nie mieści się w pojęciach, na shoegaze zbyt hałasują, na metal on zbyt rozpaczliwie śpiewa. Ale właśnie takie połączenie, wraz z umiejętnym rzucaniem się w skrajności, nadaje tej płycie charakteru. Bardzo łatwo jej się słucha, bo nie ma na niej nudnych momentów. Choć większość utworów trwa powyżej sześciu minut, każda z nich wypełniona jest brzmieniem, które wyrywa z odrętwienia. Still Wave trzymają się jednej konwencji i jednego poziomu emocji, znajdują w nim jednak bardzo dużo możliwości, bawią się dźwiękiem, testują kontrasty i rozbudowują kompozycję tak, by słychać było jej głębię.
„A Broken Heart Makes an Inner Constellation” jest z gatunku tych płyt, które nie składają się z piosenek, ani nie z utworów nawet, choć formalnie są, jest ich siedem. Ale nie ma większego znaczenia jak zatytułowany fragment płyty w danym momencie się słucha, bo brzmi jak całość. Jak niekończąca się podróż po tych konstelacjach rozrzuconych w kosmicznie ciemnej, zimnej przestrzeni, której nie da się przemierzyć, nie da się ogarnąć, i to wszystko ma się w środku, gdy złamie się serce – o tym jest to muzyka.