„Carte Blanche” Vapes

Dawno nie słyszałam tak pięknego brzmienia gitary, jeśli chodzi o młode zespoły. Takiej muzyki, w której ważny jest każdy jeden dźwięk, dlatego każdy ma szansę wybrzmieć i zostać zapamiętanym. Debiutancka epka zespołu Vapes to muzycznie nic skomplikowanego, taki klasyczny rockowy skład: wokal, gitara, bas, perkusja i nic dotychczas niespotykanego nie „wydziwiają” przy pomocy tych instrumentów, ale grają tak, że „Carte Blanche” się pamięta. Wśród ogromu ukazujących się codziennie epek młodych, rockowych zespołów pamięta się właśnie tą.

Jak na krótką płytę jest dość długa, ponieważ składa się z sześciu piosenek, z których tylko dwie kończą się przed upływem pięciu minut, i całe szczęście, bo byłabym rozczarowana, gdyby trwała krócej. Dlatego, że Vapes z niezwykłym wyczuciem buduje muzyczną dramaturgię, zarówno każdej piosenki jak i całej płyty. Tworzy klimat, który intryguje, a potem wciąga w taką muzyczną przestrzeń, w której wszystko jest z zamysłem poukładane, ale każdy może ją odkrywać na swój sposób. To jest muzyka, która daje słuchaczom wolność i to jest w niej najpiękniejsze, a poza tym, kompozycyjnie jest bardzo dobrze zbudowana, w taki sposób, że dociera do emocji, a przy tym świetnie brzmi. Nie śpieszy się, nie popisuje, nie stanowi żadnych nowych form, nie sili się na awangardę. I tą prostotą wygrywa, ponieważ dowodzi, że bez pośpiechu ani popisów można usłyszeć więcej, na przykład zdumieć się jak w samej swojej naturze gitara pięknie brzmi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *