„I Ain’t Got Everything At All” to jedna z najbardziej osobliwych piosenek, jakie ostatnio słyszałam. Przez pierwsze minuty jest to taki tradycyjny, postpunkowy numer, chwytliwy, aspirujący do tekstowej błyskotliwości, w sumie przyjemny. A potem pojawia się taki rozdzierający saksofon w tle, wszystko nabiera tempa, wciąż jest fajnie, ale już nie wiem wtedy jaki to jest gatunek muzyczny.
Myślę, że „I Ain’t Got Everything At All” można uznać za reprezentacyjny utwór dla całej płyty „Boys”. Danny Blue And The Old Socks wykorzystują na niej w całej okazałości ten sam chwyt – zaczynają znajomo i przyjaźnie, a potem stopniowo, niezauważalnie przechodzą do „kombinowania” i na końcu każdej piosenki ma się wrażenie, że nie tego zaczynało się słuchać. Bardzo podoba mi się to, że pomimo tych zabiegów ich muzyka nie brzmi dziwacznie. Eksperymentują, ale nie jest to eksperyment trudny do zniesienia. Raczej budzący ciekawość, niosący przekaz „just be open-minded”. Podoba mi się też ich nawiązanie do tradycji, do staroświeckich nazw zespołów, do bluesowych zaśpiewów, refrenów z chórem gospel. W ogóle podobam i się ta płyta, krótka, ale swoją oryginalnością zapadająca w pamięć.