Wydaje mi się, że nigdy nie pisałam o takiej muzyce, bo też chyba nigdy czegoś podobnego nie słyszałam. Szamański hip-hop? Czy można użyć takiego określenia? W każdym razie ono dobrze wyraża coś dosyć dziwnego. A „Nie ma mnie tam” to dziwny utwór. Bardzo transcendentny, taki poza wszelkimi kategoriami. To, o czym jest wydaje się nieadekwatne do środków i stylu, a jednak działa, przykuwa uwagę, wpada w ucho. Czy przez swoją dziwaczność czy wartość muzyczną?
To mógłby być przyczynek do dyskusji na temat tego, czym jest oryginalność w twórczości. Ja tego zagadnienia nie chciałabym tu teraz rozwijać, ale jedynie zwrócić uwagę na to, że oryginalność nie jest wynikiem przypadku i niechlujstwa. Dokładnie słychać to w „Nie ma mnie tam” – to bardzo starannie przemyślany utwór, w którym nie ma miejsca dla przypadkowości.
Powtarzający się motyw przypominający dźwięk pozytywki obrazuje trans i dziecięce lęki, tworzy nastrój bajek, koszmarów, niestworzonych opowieści. A klasyczna struktura piosenki, z melodyjnym refrenem, jest też nawiązaniem do ludowości, z którą łączy się i mistycyzm, i, jak by nie było, hip-hop. Wszystko to razem nie jest oczywiste, ale jak tak misternie skleić fragment po fragmencie, to zaczyna do siebie pasować i już nic nie wydaje się dziwne. Dlatego oryginalność, którą się docenia, której, tak jak „Nie ma mnie tam”, dobrze się słucha, to nie tylko pomysł, to również praca.
Zobacz również:
„Konstanty Ildevons” Lando Maguszka
„Opowiedz” Grande
„Nowy 2VIM” Lando Maguszka