Nagrały tylko cztery piosenki. Żadna z nich nie trwa nawet czterech minut. Z formalnego punktu widzenia płyta „Not The Baby” jest jakąś błahą drobnostką, do tego stopnia, że aż dziwi tak wyrafinowana okładka. To zdziwienie pozostaje na dłużej, bo to, co zespół Prima Queen zrobił w 12 minut 51 sekund (tyle trwa ta płyta) wielu nie udaje się na wymuskanych, wysokobudżetowych longplejach. Piękno, bezpretensjonalność i lekkość tej muzyki dosłownie zauracza i staje się ona czymś bardzo osobistym jeszcze zanim nauczy się tej płyty na pamięć.
W zasadzie są to cztery krótkie historie o miłości o niezbyt zawiłej fabule. Słucha się ich jak opisu przebiegu wydarzeń, w których się uczestniczyło. Nic tu nie zaskakuje, ale to podekscytowanie, że wiemy jak to się skończy, od razu czyni muzykę Prima Queen bardzo bliską, a tym samym ważną dla odbiorcy. Wychodzi na to, że ludzie chcą o tym słuchać (liczba pozytywnych reakcji w portalach streamingowych to potwierdza), o czymś, co znają, być może o sobie. Prima Queen mistrzowsko, w bardzo prosty sposób, wyrażają to, co niewypowiedziane. Śpiewają o gestach, których się nie zauważa, o spojrzeniach, których się nie komentuje, o, z pozoru, nic nieznaczących zdarzeniach, które budują wspomnienia i o tych myślach, o których nigdy nikomu się nie mówi.
Piękny w tej płycie jest nie tylko sam jej temat, ale i sposób opowiedzenia tych historii, czyli sama muzyka. Zakorzeniona gdzieś w gruncie folkowego songwritterstwa jest znacznie bogatsza niż większość produkcji tego typu. Każdy z czterech utworów na „Not The Baby” ma inny ładunek emocjonalny, co fantastycznie podkreśla muzyka i wyeksponowanie brzmienia różnych instrumentów. Wielkie nadzieje wznoszą w „Back Row” śmiałe gitary, smutek w „Crow” podkreślają rzewne smyki i trąbka, gniew w „Dylanie” nabiera uporczywej powtarzalności dzięki sekcji rytmicznej, a tęsknotę w „Hydroplane” odczuwa się wyraźniej za sprawą skrzypiec i leniwego brzmienia bossa novy. Śpiewają zawsze na dwa głosy, ale z różną manierą. To wszystko sprawia, że w ciągu tych niespełna 13 minut na płycie „Not The Baby” dzieją się takie rzeczy, o których można rozmyślać godzinami.