„Social Animal” Skuund

Słyszałam już taką muzykę wielokrotnie. Ale nie lubię opisywać płyt poprzez porównania, więc nie będę odnosić się do zdefiniowanych skojarzeń. Ci, który lubią taką muzykę, od pierwszej chwili rozpoznają, że jest to dobra płyta i nie zawiodą się do końca. Ci, którzy nie lubią, nie wiem jak zareagują, pewnie się znudzą, ale być może docenią kunszt realizacji.

To jest taki rodzaj muzyki, w którym nie trzeba być oryginalnym. Trochę przypomina sportową konkurencję –  powszechnie znane jest to, co trzeba osiągnąć, żeby zostać najlepszym. Wiadomo jakiego efektu się oczekuje od muzyki, która brzmi w ten sposób, że coś tak nieokreślonego jak klimat i nastrój ma w niej kluczowe znaczenie. Nie wiadomo, tak na pewno, jak to osiągnąć. Albo uda się porwać, zahipnotyzować i zauroczyć, albo zanudzić na śmierć. „Social Animal” to dobra płyta, zespołowi Skuund wszystko się na niej udaje. Nie zdobywa żadnych minusowych punktów (jak można by powiedzieć powracając do narracji sportowej).

Nawet jeśli oryginalność nie ma tu większego znaczenia, to można jednak coś w tym stylu na „Social Animal” usłyszeć. Można wymienić to, czym szczególnie zachwyca, albo zwraca uwagę. Przede wszystkim ma w sobie dużo energii i „odpływa” się w tę muzykę czasem w takim tempie, że zapiera dech. Składa się ze stosunkowo krótkich utworów, widać wcale nie trzeba ponad siedem minut powtarzać jeden motyw, żeby stworzyć hipnotyzujący klimat, Skuund robi to czasem w kilkanaście sekund. Charakterystyczne jest połączenie lekkości ich muzyki z uroczo niemelodyjnym, siermiężnym wręcz głosem wokalisty. Słychać ten kontrast szczególnie zjawiskowo w utworze „Thylacine”, ma się wrażenie jakby śpiewał dwa razy za wolno, o kilka tonów zbyt smutno, jakby wręcz celowo niszczył żywiołowość muzyki, a jednak ostatecznie ma to sens, dodaje wartości, w nieoczekiwany sposób uskrzydla ją. Charakterystycznym utworem jest też „Are You Real?”, wykorzystujący brzmienie telewizyjnych wypowiedzi. Pomysł być może wtórny, ale wykonany perfekcyjnie i zastosowany na płycie w takim momencie, w którym z pewnością, na każdym, zrobi wrażenie, tuż przed flagowym, na swój sposób melancholijnym, utworem „Social Animal”.

Osobnym tematem jest to o czym jest ta muzyka. Nie podejmę go, bo nie lubię analizować treści, ale już sam fakt, że jest taki temat, daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z niegłupim dziełem. Dla mnie zaskakująca i cenna jest jego aktualność. Ludzie grają w ten sposób z trzy dekady chyba, zatem nagranie takiej płyty, która brzmi bardziej współcześnie niż nostalgicznie jest swego rodzaju wyczynem. „Social Animal” odbiera się bardziej jak komentarz do rzeczywistości, niż nawiązanie do minionych epok i choć pogrywa sobie trochę na tęsknocie za tym, co kiedyś było ważne, to jednak pomaga odnaleźć się we współczesności. Mam wrażenie, że ma ona znacznie więcej wartości niż da się za pierwszym razem usłyszeć, ale spokojnie da się to odkryć, bo to nie jest płyta „na jeden raz”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *