Takiego talentu do ładnych płyt, poza Basią Bulat, nie ma chyba nikt. Uroczych, a nie przesłodzonych, łatwych, ale nie nudnych, przyjemnych, ale nie głupich. Trafionych w punkt, w sam środek tego miejsca w mózgu (myślę, że takie jest), które odpowiada za uczucie radości.
Poprzednia płyta „Good Advice” miała w sobie trochę zadziorności, niechlujnej ekstrawagancji, „Are You In Love?” jest bez reszty ładniutka i słodka, jak ta dziewczyna z okładki. Muzyka przepełniona szczęściem, wolnością, pewnością siebie nie jest zbyt „chodliwym tematem” na gruncie „wielkiej sztuki”, a Basia Bulat sprawia, że owszem można pomyśleć o rozwinięciu takich zagadnień na poziomie wysokiej sztuki. W końcu folkowy Dylan dostał Nagrodę Nobla, folkowa Basia ma nie mniejsze możliwości.
To, co od lat nie zmienia się w jej muzyce i co na „Are You In Love?” brzmi ze zdwojoną siłą, to apoteoza wrzasku pozytywnych emocji. Wszystko jedno, której piosenki się słucha – chce się krzyczeć z radości, albo ogłaszając zwycięstwo, albo przysięgając wygraną, albo gloryfikując nadzieję, albo wykpiwając troski. Na nowej płycie moim ulubionym tego typu wrzaskiem jest „No Control”.
„Are You In Love?” jest udaną, konsekwentną kontynuacją drogi artystycznej, którą Basia Bulat obrała już dobrych parę lat temu. Nie mam zamiaru wypominać wieku, a docenić czytelność i świadomość twórczą. Bo jest to twórczość, w której wszystko jest jasne, tak treści, jak i emocje. Tytułowe pytanie wydaje się być retorycznym, więc jedyną niewiadomą związaną z najnowszym dziełem Basi Bulat jet to, czy rzeczywiście 11 października usłyszymy je „na żywo” w warszawskim BARdzo bardzo?
Zobacz również:
„Good Advice” Basia Bulat
„Basia’s Palace” Basia Bulat