„Oniryzmy” Grzegorza Jurczyka są czymś więcej niż można by się spodziewać. Bo jeśli ktoś oczekiwał, że usłyszy na tej płycie senne, nastrojowe dźwięki pianina, to rzeczywiście je tam znajdzie, ale nie tylko je. Kluczowa wydaje się być liczba mnoga w tytule tego albumu, bo przecież śnić można na wiele sposobów i nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest takie powiedzenie, że „Bóg myśli w geniuszach, śni w poetach i śpi w pozostałej ludzkości”. Jeśli poezję rozumieć jako skrót myślowy od szeroko pojętej sztuki, to ta płyta ten boski sen w sztuce zdaje się przedstawiać. Wszechstronny, rozległy w przekazie, bardzo emocjonalny i przede wszystkim piękny.
Album „Oniryzmy” z wielką ekspresją i intensywnością przemawia do wyobraźni, jest zestawem muzycznych złudzeń, dźwiękiem nieprawdziwości. Może wydawać się nostalgiczny, a po chwili przebojowy, elektroniczny choć w rzeczywistości analogowy, albo na odwrót. Jest jakby sumą misternie połączonych ze sobą wrażeń, z których każde jest inne, a które jednak do siebie pasują. Niemal każdy utwór zdaje się mieć drugą płaszczyznę, coś jakby tło, historię drugiego planu, na którą najpierw być może nie zwraca się uwagi, a potem odkrywa w niej dodatkowe treści, jak te trzaski w „Nokturnie”, jak stukanie w „Senności” . Zupełnie tak, jak w ciemności każdy najmniejszy szelest brzmi inaczej i zdaje się być tajemniczą muzyką sfer. „Oniryzmy” są tajemnicze i lepiej zbyt długo nad nimi nie dywagować, by nie straciły czaru. Lepiej po prostu dać się im zaczarować.
Zobacz również:
„Niespokoje” Grzegorz Jurczyk
„Empty Places” Grzegorz Jurczyk
„Charlie’s First Trip Alone” Grzegorz Jurczyk