Trudno jest mi opisać tę płytę jako całość. Mam wrażenie, że jest, jak to zdjęcie na okładce, czymś, co się rozpada. A nie jest to płyta tak zwana „długogrająca”, raczej epka – sześć krótkich utworów – co tylko uwydatnia jej fragmentaryczność. Można by powiedzieć taka „drobizna”, a nie poważny materiał muzyczny.
Przy pierwszym przesłuchaniu przykuwa uwagę tym, że jest śmieszna, co odrobinę zaskakuje, bo nie brzmi jak coś wesołego, to raczej dość surowa muzyka elektroniczna, która zapowiada się na coś trudnego. „zażal” całe to nastawienie, można powiedzieć, obśmiewa. Jest to niezwykle udana piosenka, z oryginalnym tekstem, rytmem, sarkastycznym humorem, a jak ktoś chce, to nawet z głębszym przesłaniem. I wpada w ucho ona przede wszystkim, nadaje się na kawałek promujący tę płytę, tyle, że nie jest reprezentatywna.
Drugim utworem, którego nie sposób łatwo zapomnieć jest „wiosna w bagnie” – instrumentalny, ze skrzypcami. Z zupełnie inną dramaturgią, estetyką. Bardzo emocjonalny i w ogóle nie śmieszny. Tak, że jak się go słucha, to już nie wiadomo, co powiedzieć, brakuje słów, dosłownie i w przenośni. Ma się takie wrażenie, że powinno zacząć się słuchać „strefy wolno” jeszcze raz i w inny sposób. Może jakimś kluczem do zrozumienia tej płyty jest pierwsza piosenka („straszysz mnie tu psychodelą”) mówiąca o dwóch wyborach? Nie, zespół samolud nie straszy, ale żeby opowiedzieć o jego nowej płycie właściwie o każdym z utworów trzeba by napisać osobno, z czego, obawiam się, powstałaby analiza przerastająca treścią rozmiary tego albumu. Lepiej jest po prostu każdego z tych utworów osobno posłuchać.
W przypadku takich niejednoznacznych płyt często w recenzjach sięga się do słów „eksperymentowanie” czy „poszukiwanie”, oba łączą się z niepewnością, a tej na „strefie wolno” nie słychać. Nie ma się wrażenia, że jest to jakiś roboczy materiał z potencjałem na ewoluowanie w coś bardziej solidnego. Wszystko tutaj jest skończone i chyba nie zostawia niedosytu. Można usłyszeć na tej płycie dużo dobrego, które ciężko jest jednoznacznie nazwać. Ale właściwie jest jakiś jeden wspólny zarys konstrukcji wszystkich tych utworów – pewien artystyczny pomysł na komentarz współczesności.
Zobacz również:
„skład powietrze” samolud
„cały czas” samolud