„Bunt” Sad Smiles

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Imponująco zaczynają, wyrazistym cytatem z klasycznego rocka. To zwykle zwraca uwagę, gdy młodzi twórcy cytują takie rzeczy. Jest swojego rodzaju komunikatem, że ma się do czynienia z nie byle kim – z kimś, kto się zna na muzyce. Ale po „Uciekaj” płyta „Bunt” Sad Smiles nie jest już tak klasyczna. Eksperymentują z formą, z frazą, eksponują nieoczywiste dźwięki – dużo syntetycznych, mniej gitarowych. Trochę się bawią, jak to młodzi, i jak to oni, są też nad wyraz poważni.

Pamiętam ich teledysk sprzed kilku lat do piosenki „Miasto Marzeń” i to, że zainteresował mnie „dojrzałością gówniarzy”. Ona im pozostała, choć nabrała bardziej uzasadnionej powagi. W formie przekazu „Bunt” to jednak wciąż młodzieżowa płyta, z taką trochę grą na próbę w poszukiwaniu stylu i odwagą, by jednak zagrać inaczej; z tekstami, które są zestawieniem dylematów dorastania. Z zaciekawieniem się tego słucha, bo mają wiele do powiedzenia. Z tym, że może niepotrzebnie wyrażają to wszystko słowami. W moim odczuciu jest to trochę za bardzo „przegadana” płyta. Brakuje mi na niej muzyki. Na przykład „Aport” – podoba mi się ta piosenka, ale myślę, że brzmiałaby lepiej, gdyby instrumenty nie wycofywały się w zwrotkach. Generalnie, z chęcią usłyszałabym więcej klasycznych cytatów, zamiast efekciarskich dźwięków z syntezatora, ale może to już ten wiek…

„Terapeuta”, który promował „Bunt” jest w moim odczuciu najlepszym jego utworem. Trochę zwodzi, podobnie jak tytuł płyty, bo ona w całości nie jest taka mocna, wręcz bardziej zbliża się do popowych nurtów. Jest lekka, pogodna. Sad Smiles nawet jeśli śpiewają o trudnościach, to czynią to bez bólu. Ale może o to chodzi z tymi „uśmiechami” w nazwie?


Zobacz również:
„Miasto Marzeń” Sad Smiles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *