„Musique Non-Concrète” Adam Kempa

Płyta o tytule „Musique Non-Concrète” zawiera utwory takie jak: „regalia”, „mysterium tremendum”, „mysterium fascinosum”…, widniejące na tackliście właśnie w takiej kolejności. I jak się to wszystko po kolei czyta, to trochę odstrasza takie słownictwo. Okładka płyty też nie podnosi na duchu, więc mam wrażenie, że sporo osób, decydujących się jednak na przesłuchanie tego albumu, spodziewa się raczej trudnego repertuaru (albo jakiegoś satanistycznego heavy metalu :)) Ale nic z tego, to nie jest tego rodzaju płyta, chociaż właściwie trudno powiedzieć, żeby zaskakiwała, ponieważ sam tytuł dobrze ją opisuje.

Nie chodzi tutaj o żaden gatunek muzyczny, a raczej o połączenie intrygujących dźwięków różnego pochodzenia, których da się słuchać jak opowieści. Zatem posiadających coś w stylu fabuły, zapisu wydarzeń i emocji. Chodzi o stworzenie czegoś dziwnego, co ładnie brzmi – myślę, że taka była intencja twórcy. Udało się ją zrealizować po części, bo faktycznie cała płyta ładnie brzmi, ale nie jest szczególnie dziwna. Nie budzi pytań, nie niepokoi, nie angażuje tej części mózgu odpowiedzialnej za logiczne myślenie, nie odwołuje się intelektu, niczego nie każe rozumieć. Jest w gruncie rzeczy bardzo typową kompilacją utworów muzycznych, które pobudzają emocje, wywołują wrażenia estetyczne i które łatwiej jest opisać uczuciem niż jakimś konkretnym słowem.

Jeśli to miała być płyta eksperymentalna, to ja nie dostrzegam wielu wniosków z tego eksperymentu. Nie potrafię wymyślić niczego bardziej wylewnego ponad banalne stwierdzenie, że tej płyty bardzo dobrze się słucha. Jest utrzymana w przyjemnym klimacie, trochę tajemniczym, trochę refleksyjnym, trochę transcendentnym, ale pozbawionym monotonii. Pomimo tego, że w dużej mierze jest to instrumentalna płyta, nie wymaga od słuchacza długich kontemplacji jednostajnych dźwięków, co jest częste w przypadku podobnych wydawnictw. Na „Musique Non-Concrète” dzieje się bardzo dużo i nawet jeśli nie słyszymy słów, to ma się nieustające wrażenie, że ta muzyka o czymś opowiada, że nie jest tylko kompilacją intrygujących dźwięków.

Moją ulubioną opowieścią – utworem, który szczególnie chciałabym polecić jest „mysterium fascinosum”, którego na razie nie możecie posłuchać, bo premiera tej płyty dopiero 12 lipca. Na pewno warto sobie zapamiętać, żeby w najbliższy poniedziałek do niej wrócić.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *