„Under the Black Moss” Kalle

Kalle opuszczają szafranowe wzgórza, by schronić się pod czarnym mchem. Piosenką „Over the Hill” otwierają swoją nową płytę „Under the Black Moss”, kolejną po „Saffron Hills”. Być może można dostrzec w ich twórczości jakąś zaplanowaną kontynuację, układającą się w ciąg jednej historii, ale nie trzeba w ten sposób słuchać ich dyskografii. Porównując ją, „Under the Black Moss” wydaje się bardziej monotonna i minimalistyczna. Początkowo trochę rozczarowuje oszczędnością emocji jakie oddaje, ale ostatecznie jest to kolejne bardzo udane dzieło czeskiego duetu.

Trochę jakby przestraszone, bardzo wolno i delikatnie sączą się dźwięki kolejnych trzech utworów, w czwartym („Home”) nieco śmielszy rytm wprowadza lekkie ożywienie, aczkolwiek wciąż jest bardzo melancholijnie, poetycko i smutno. Prawie niezauważalnie, ale konsekwentnie (sądzę, że celowo tak właśnie) opowieść na „Under the Black Moss” rozwija się, wzbogaca o dźwięki i dramaturgię. W utworze „Path” dostrzegam taki „drugi punkt kulminacyjny”. I końcówka tej płyty (3 ostatnie piosenki) są moim zdaniem najlepsze. Ale być może nie brzmiałyby tak dobrze, gdyby nie długie „dochodzenie” do nich przez sześć wcześniejszych utworów. Nie wiem czy celowa, ale jest to na pewno bardzo udana koncepcja płyty.

Niezmiennie piękna w twórczości Kalle pozostaje szczególna prostota wypowiedzi, mająca w sobie niewiarygodną siłę wyrazu. Banalnie można by to nazwać charyzmą, choć wydaje mi się, że takie określenie zbyt wulgarnie brzmi w odniesieniu do ich sztuki. Chodzi o szczególny talent i wrażliwość, tworzące razem efekt, który chciałoby się nazwać magicznym. Bo jak to inaczej wytłumaczyć? Ona nic wielkiego nie śpiewa, on nic wielkiego nie gra, a jednak ich płyty wprawiają w osłupienie.

Nie wiem czy „Under the Black Moss” jest o schronieniu. Słychać tam wiele zagrożeń. Ma być najmroczniejszą w dorobku Kalle. Nie powiedziałbym jednak, że jest to pesymistyczna płyta. Piękno zawsze jest dobrym wyjściem, nawet jeśli spowite mrokiem, a dostrzegam w tej muzyce pewien trop, wskazujący drogę ucieczki od, nazwijmy to patetycznie, całego zła tego świata. Inaczej mówiąc, myślę, że muzyki Kalle słucha się jednak po to, by odnaleźć światło, a nie by pogrążać się w mroku. Pozwalają słuchaczom pięknie zatracić się w tych poszukiwaniach. I to się nie zmienia, na żadnej z ich płyt.


Zobacz również:
„Saffron Hills” Kalle
„III” Kalle

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *